wtorek, 28 sierpnia 2012

Zupa BAZA


Zupa baza

Zupa BAZA to punkt wyjścia do kilku czystych zup docelowych - np. pomidorowej, szczawiowej czy ogórkowej. Każdą z nich zaciągam mąką i ewentualnie zabielam mlekiem lub śmietaną.
Oprócz tych zup gotuję także krupnik, kapuśniak z kapusty pekińskiej, jarzynową (zupa krem), fasolową i rosół, ale te zupy, ze względu na dodatek jarzyn, gotuję nieco inaczej.
To chyba wszystko. Więcej zup nie "popełniam", gdyż najczęściej gotuję obiady jednodaniowe, a skoro tak, to danie musi być konkretne, więc najwygodniej mi gotować tzw. danie drugie . Z zasady staram się gotować:
  • jak najkrócej,
  • wygodnie, tzn. wykorzystuję półprodukty (np. kostki rosołowe czy przetwory warzywne ze słoika),
  • jak najprościej, byle smacznie
Ze względu na to, że ZUPA BAZA ma wysoki wskaźnik CJK = +9, poniżej podaję przepis na jej przygotowanie (max 20 minut):


Sprzęt:

  • garnek o pojemności 3 - 4 litry (wyższy niż szerszy, żeby zupa się nie wylewała podczas mieszania)
  • pokrywka do garnka (woda szybciej się ugotuje)
  • łyżka drewniana (na tyle duża, by jej trzonek wystawał z garnka 10 - 15 cm)
  • łyżeczka do herbaty
  • shaker - słoik z pokrywką o pojemności 200 ml

sobota, 25 sierpnia 2012

Nadchodzi inwazja. Cel - ziemia

Kończy się lato, trwają więc utrzymywane w tajemnicy wielkie przygotowania do inwazji, desantu, ataku i szturmu na ziemię.
Następuje mobilizacja sił i ładowanie amunicji, trwają wojenne narady. Dojrzewają plany i narastają ambicje zdobycia nowych terytoriów. Młodzi żołnierze przygotowują uzbrojenie przed walką, które pomoże im zwyciężyć; z każdym dniem stają się potężniejsi.

Kwiat marchwi zwyczajnej

Eksplozje i bombardowania są tylko kwestią czasu. Nie wiadomo jeszcze, kto pierwszy wystrzeli. Ale cel znany jest wszystkim - trzeba zasiedlić jak największe terytorium; kto pierwszy i silniejszy - ten lepszy. Chwilami można odnieść wrażenie, że wystarczy byle podmuch wiatru, a sytuacja wymknie się spod kontroli. Atak będzie zmasowany i precyzyjny.

Kwiat marchwi zwyczajnej



Wystartują również spadochroniarze. Ich spadochrony mogą się nieco różnić, ale każdy ma tę samą misję do spełnienia -

czwartek, 23 sierpnia 2012

Bliskie spotkania - część II


Przyznaję, że mój warsztat fotograficzny pozostawia wiele do życzenia, aparat jest już niemal zabytkowy, a moja wiedza botaniczna - skąpa. Jednak lubię fotografować i wyszukiwać "gotowe" kadry w naturze. Trochę tak, jakbym w oku obiektywu komponowała obraz. Ponadto poświęciłam trochę czasu, by odnaleźć, głównie w Internecie, nazwy przedstawionych roślin.
Poniżej przedstawiam kolejne "trofea" uchwycone w ustawieniu super makro. Niektóre zdjęcia wykonywałam z odległości ok. 3 cm. Sama jestem zdumiona, ile i jakich szczegółów można, dzięki temu, zobaczyć.

Łopian większy (r. astrowate)

środa, 22 sierpnia 2012

Gorąca czekolada



Uwielbiam gorąca czekoladę. Kiedyś pijałam ją w "Kociaku" na ul. Św. Marcin w Poznaniu - była (jest?) naprawdę pyszna: gęsta, puszysta, naprawdę czekoladowa, do tego z solidnym kleksem zimnej bitej śmietany. Oczywiście, pod warunkiem, że jest gorąca, a nie ciepła; że jest świeżo zrobiona, a nie z termosu, i że śmietana jest porządnie ubita i zbyt szybko się nie rozpłynie.
Niestety, filiżanka czekolady w "Kociaku" sporo podrożała - obecnie kosztuje prawie 9 zł, kiedyś ok. 4,50 zł (za 140 g), poza tym przestałam bywać w tamtych okolicach i picie ulubionej czekolady właściwie się skończyło.
W międzyczasie, gdy tylko byłam w jakiejś kawiarni, czy to na Starym Mieście, czy gdzieś nad morzem - zamiast kawy, zamawiałam gorącą czekoladę, w nadziei, że odnajdę ulubiony smak. Próbowałam kilka razy, lecz niestety, wszędzie spotykało mnie rozczarowanie. Marketingowa lipa, opatrzona co najwyżej smakowitym opisem wliczonym, oczywiście, w cenę. Co to było? Czymkolwiek to było, w niczym nie przypominało tamtej z mojej ulubionej kawiarni - np. zwykłe kakao (do tego letnie), albo .... błyskawiczny  budyń czekoladowy typu "Słodka chwila", którym można się poratować np. na kempingu czy w pracy. Bezczelne oszustwo.
Przestrzegam zatem przed pochopnym zamawianiem gorącej czekolady - zdecydowanie warto zapytać wprost, czy jest robiona z czekolady czy ... budyniu. Albo czy chociaż stała obok czekolady ...?

Ale do rzeczy!

wtorek, 21 sierpnia 2012

Bliskie spotkania - część I


Kiedyś z dezaprobatą patrzyłam na przydrożne rośliny, określając je słowem "zielsko". Zielsko i chwasty wyrastające na trawnikach, polach, przy drogach, wciskające się w szczeliny przy murach czy między płyty chodników. Nie przyglądałam się im specjalnie, jako niegodnym uwagi. Jednak kiedyś dostrzegłam i doceniłam różnorodność i piękno otaczającej mnie przyrody, zwłaszcza roślin rosnących na łąkach i nieużytkach, tych niesianych i nieuprawianych przez człowieka, lecz towarzyszących mu niemal wszędzie. Potrzebna mi była perspektywa.

Stało się to po kilku pobytach w krajach, do których Polacy wyjeżdżają lub lecą  na wakacje - Tunezja, Turcja, południowe Włochy, Egipt czy Grecja. W ostatnich dwóch wymienionych jeszcze nie byłam, ale możliwe, że i tam jest podobnie. Na terenie hotelu można podziwiać egzotyczne, piękne, kolorowe i często odurzająco pachnące kwiaty, krzewy, drzewa czy palmy. Wystarczy jednak wyjść poza ogrodzenie i co? Smętny piasek lub jałowa czerwonawa ziemia, na których niemal nic nie rośnie. Na poboczach dróg nie ma  "zielska", bo nic się tam nie uchowa bez pielęgnacji i częstego podlewania. Nawet palmy rosnące samopas wyglądają na obeschnięte. Nie ma łąk porośniętych ichnią trawą, zielskiem czy ziołami, nie sposób zebrać bukieciku łąkowych kwiatów. Zieleń, tak piękna w obrębie hotelu, musi być systematycznie nawożona i nawadniana. Bez tego zniszczy i wypali ją słońce.
Poza tym zdałam sobie sprawę, że po prostu mam zakodowany kolor naszej ziemi czy piasku, i przy dłuższym pobycie w tamtych krajach, wręcz drażnił mnie czerwonawy koloryt gołej gleby i szarawego piasku (gdzie mu do naszego znad Bałtyku). Kiedy sobie to uświadomiłam, zaczęłam z zaciekawieniem i rosnącym podziwem przyglądać się polskiej zieleni, jej żywotności i różnorodności. Poniekąd, zrozumiałam też tęsknotę Chopina, który marzył na wygnaniu o polskich krajobrazach, wśród których wyrósł i nosił w sercu do końca życia. Wszystko, co oglądał w obcych krajach, z pewnością porównywał do tego, co zostało mu w pamięci - srebrzysty, a nie jaskrawozielony koloryt swojskich drzew i traw, zapach łąk i piękne zmierzchy.
W wyniku mojego zainteresowania powstały fotografie otaczających mnie kwiatów. Zdjęcia zrobiłam z bardzo bliska, dzięki czemu mogłam zobaczyć wiele szczegółów i tym bardziej je podziwiać.  

Psianka słodkogórz (r. Psiankowate) zawsze kojarzyła mi się z kwiatkami z bajki

Klamerki Pressa

Klamerki Pressa IKEA
Niedawno zauważyłam, że zasób moich klamerek do upinania prania na balkonie, skurczył się niebezpiecznie. Chwila refleksji nad mizerną pozostałością doprowadziła mnie do kilku wniosków:
  1. w koszyku, niegdyś wypełnionym różnokolorowymi klamerkami, ostały się smętne resztki. Co ciekawe, klamerki, które pozostały, to te najstarsze; kombatantki pamiętające zamierzchły ustrój; w kolorze kiedyś białym, obecnie zszarzałym.
  2. nowe kolorowe klamerki, które dołożyłam do koszyka jakieś trzy lata temu, w sposób tajemniczy wyparowały i to hurtem! No, niezupełnie - na dnie koszyka znalazłam sprężynkę i kilka pojedynczych części. Ano tak, przypomniałam sobie - te klamerki wykonane z lichego i cienkiego plastiku, rozpadały się na części pierwsze i łamały podczas upinania.
  3. znalazłam też kilka nie swoich, za to chętnie przygarniętych sierotek przywiezionych z wakacyjnych wojaży i takich, które spadły na mój balkon z wyższych kondygnacji.
  4. rzeczy suszone na świeżym powietrzu ładnie pachną i wysychają szybciej, więc...
... nadszedł czas, by rozejrzeć się za nowymi klamerkami w rozsądnej cenie. Szybka lecz gruntowna analiza zaopatrzenia w klamerki okolicznych sklepów nie była budująca.

piątek, 17 sierpnia 2012

Jak odmieniłam nudne meble


Moje meble są funkcjonalne i nie chcę ich wymieniać na inne. Ale po remoncie i nowej aranżacji pokoju w stylu letniej łąki, aż prosiły się o interwencję. Chciałam je rozjaśnić, rozbić ich monumentalność, chciałam żeby stały się bardziej ażurowe, lżejsze. Przemalowanie (rozwiązanie radykalne i nieodwracalne, do tego niepewny efekt), nie wchodziło w rachubę. Okleina meblowa? To już prędzej, tyle, że nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego. Szczerze mówiąc, sama nie bardzo wiedziałam, czego chcę, ale bardzo chciałam odmienić moje meble.
No i wymyśliłam:
Do wykonania motywów na meblach użyłam samoprzylepnej folii transparentnej, nożyczek i wyobraźni

Inspiracją do wykonania niektórych motywów był  materiał Cecilia (10 zł/m IKEA). Wcześniej jednak zaintrygował mnie   pokrój tasznika pospolitego.

Odkurzenie mebli - to możliwe

Szczotka - trzpiotka świetnie nadaje się do odkurzania wszelkich mebli, a nawet liści fiołków
Kto lubi sprzątać? Cicho jakoś.... Ja też za tym nie przepadam, tyle jest ciekawszych zajęć, ale bardzo lubię MIEĆ POSPRZĄTANE. Ponieważ jednak moja gosposia ugrzęzła na Karaibach (niegodziwa taka, że nawet pocztówki nie przyśle!), kwestia sprzątania i prowadzenia domu spoczywa na mnie. Skoro tak, staram się skrócić i usprawnić każdą niemal czynność.Mogę wtedy nawet ją polubić.
Tym razem krótko i zwięźle o tym, jak skutecznie pozbyć się kurzu z wszelkich mebli.



 METODY NA SUCHO

Odkurzacz z końcówką do ... odkurzania mebli (szczotka - trzpiotka)


Każdy posiadacz odkurzacza ma ją w zestawie - to ta mała owalna końcówka (ok. 4 x 7 cm), której brzegi okolone są trzycentymetrowym włosiem. Żadne odkrycie, tylko czemu nie znam nikogo, kto by jej używał? Ja też nie byłam lepsza, nawet nie byłam świadoma jej istnienia - pewnie od samego początku szczotka leżała na dnie szafy, a ja w udręce walczyłam z kurzem mokrą szmatą i coraz bardziej klęłam w duchu swą (niedoszłą) gosposię.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Ścierka - wycierka

W kuchni czy w łazience podłoga zawsze "lubi" się zamoczyć. Kiedy zmywam naczynia, gotuję, smażę, biorę prysznic, czy tylko myję ręce, zawsze coś kapnie na podłogę, choćbym nie wiem jak się starała. A przecież wszyscy uważają, więc tym bardziej podłoga jest narażona na przypadkowe pochlapanie czy zabrudzenie.
A to może być niebezpieczne. Na mokrej czy tłustej podłodze naprawdę nietrudno jest się poślizgnąć i katastrofa gotowa. Poza tym, JAK to wygląda? I czym szybko to zetrzeć?  No przecież nie ściereczką do mycia blatów, ani nie ręcznikiem (o zgrozo!).
Dlatego wymyśliłam "ścierkę - wycierkę". Uszyłam ją z resztek starych trykotowych T-shirtów, które dobrze wchłaniają wodę. Ścierka - wycierka sprawdza się znakomicie, ponieważ atutów ma bez liku:

wtorek, 14 sierpnia 2012

ZUPEŁNIE racjonalne planowanie menu

Zupełnie racjonalne planowanie menu
Kiedyś, ilekroć zbliżały się święta Bożego Narodzenia lub Wielkiej Nocy, gdy planowałam menu i listę zakupów, czułam się bardzo niekomfortowo. Sporo czasu zabierało mi sporządzenie jadłospisu, uwzględniającego gusty domowników oraz gości, moich możliwości czasowych, no i weny (żeby nie powiedzieć zapału do wielogodzinnego stania przy garach). Następnie analizowałam przepisy, by sprawdzić, jakich składników będę potrzebować, potem zakupy (często na wyrost, bo a nuż zabraknie), gotowanie, pieczenie - mnóstwo roboty, nerwów, bo jednak o czymś zapomniałam. Zdarzało się i tak, że potraw było tyle (a może gości za mało), że koniec końców zostawałam z mnóstwem sporych resztek potraw, wykończona przygotowaniami i sfrustrowana jawnym marnotrawstwem mojego wysiłku i czasu. Okazywało się też, o zgrozo, że niektórych produktów w ogóle nie wykorzystałam ... 
Przy następnych świętach koszmar powracał.
Postanowiłam ten problem okiełznać. Udało się to przy niewielkim nakładzie wysiłku (umysłowego) i, od lat czerpię z tego profity w postaci mniejszych (a więc i tańszych) zakupów, krótszych i mniej uciążliwych przygotowań oraz błogiej satysfakcji, że wszyscy są zadowoleni i nikomu niczego nie brakuje. A po świętach nie zostaję z lodówką pełną jedzenia z krótkim terminem przydatności do spożycia, na które domownicy nie mają już najmniejszej ochoty.   
A stało się to tak:


piątek, 10 sierpnia 2012

Doniczkowe kreacje

Resztki materiału, które pozostały mi po uszyciu poduszek czy pokrowców, oraz to, że już długo i bezskutecznie poszukiwałam osłonek na doniczki dla moich kwiatów (wiadomo - nie ten kolor, gabaryt, estetyka, cena), zainspirowały mnie do wykonania oryginalnych i niepowtarzalnych osłonek na doniczki.
Ich zaletą jest to, że właściwie nic nie kosztują, doskonale uzupełniają wystrój pokoju, a ich wykonanie zabrało mi niewiele czasu. Dało mi to dużo satysfakcji i poczucie, że każda z osłonek będzie unikatowa.
Ponieważ mam skłonności do tworzenia, jeszcze w myślach, coraz bardziej skomplikowanych projektów, podjęłam dość szorstką dla mej weny decyzję, że pierwszą osłonkę uszyję najprościej jak  tylko się da i zobaczę, czy osiągnęłam efekt, o który mi chodziło.

Oto moja pierwsza osłonka doniczki:
Osłonka nr 1 dla kalanchoe, która ma dorodne zielone liście, ale nie kwapi się do kwitnięcia. Trochę w tym pomogłam (Smycka 4 zł, IKEA)

czwartek, 9 sierpnia 2012

Nie koście trawników! Choć czasami

              Z pewnością nie udałoby mi się zrobić tych zdjęć, gdyby pracownik pewnej firmy przyłożył się porządnie do swojej pracy i skosił cały trawnik. Na szczęście, przez jakiś czas nie kosił trawy między stojącymi rzędem wielkimi topolami i dzięki temu wyrósł tam ten urokliwy, niemal bajeczny świat...

Bniec biały

Kwiat marchwi

Pocztówki artystyczne KORT (5 szt. za 10 zł w IKEA) przedstawiające kwiaty ogrodowe, ujęły mnie swą subtelną urodą, delikatnymi kolorami, emanującym ciepłem letniego, pogodnego przedpołudnia.
Sposób przedstawienia kwiatów na owych pocztówkach zainspirował mnie do sfotografowania ulubionych roślin łąkowych (najczęściej określanych mianem chwastów, ewentualnie ziół), z których do tej pory z upodobaniem robiłam mniejsze, bądź większe bukiety do wazonu.
Polubiłam fotografowanie, nie zrażam się tym, że mam więcej zacięcia niż umiejętności i, już mocno przestarzały aparat.
Jedną z bardziej dekoracyjnych, efektownych i lubianych przeze mnie roślin, jest kwiat marchwi zwyczajnej. Już od dawna zrywałam te rośliny by postawić je w prostym przeźroczystym wazonie (np. Blomster, IKEA) po kilka egzemplarzy (1-4), najchętniej w różnych fazach rozwoju. Te urokliwe kompozycje przykuwają wzrok prostotą i symetrią baldachów i listków. Zaletą marchwi zwyczajnej i wielu innych roślin łąkowych jest też to, że w wazonie wytrzymuje nawet 2 tygodnie.
Niezdarnie próbowałam uchwycić tę eteryczną urodę:

Rozwijający się kwiat marchwi zwyczajnej

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Mój taras przy tropikalnej plaży

Po gruntownym remoncie pokoju przyszedł czas na nową aranżację. Koniecznie chciałam podzielić go na dwie strefy, jedną do błogiego wypoczynku i kameralnych spotkań, w której zawsze będzie panować słoneczne lato; drugą - z miejscem do pracy. Opowiem teraz o tej pierwszej, wypoczynkowej.
Założenia ogólne były takie, że:
  • zostaną zakupione dwie nieduże kanapy, a nie tzw. zestaw wypoczynkowy z fotelami i będą ustawione - nie wzdłuż ścian, ale pod kątem około 40 stopni
  • ława ma być na kółkach, aby łatwo było można ją przemieszczać (wygoda użytkowania i sprzątania)
  • maksymalnie jak się da, zostanie wykorzystana stara meblościanka (kolor i jakość okleiny bardzo mi odpowiadała). I faktycznie - z nadstawek i szafy powstały: trójkątna komoda za sofą Klobo, biurko i półka nad biurkiem. Dolna część, po drobnej renowacji, nadal służy jako niemal jedyne umeblowanie pokoju
  • obie strefy pokoju zostaną wyraźnie oddzielone, strefa do pracy będzie przy oknie, a strefa do wypoczynku będzie zapraszać już od wejścia do pokoju
  • kwestia kosztów - zakupy związane z gruntownym wyremontowaniem pokoju (m. in. gipsowanie ścian i sufitu, odnowienie podłogi) oraz z nowym wyposażeniem (kanapy, ława, parawan, dywan, wiszący regał, komódka z szufladami, jako zasobnik biurka, dekoracje itp., musiały zmieścić się w kwocie ok. 5 tysięcy zł. Stąd konieczność, ale i chęć zrobienia niemal wszystkiego we własnym zakresie
  • sposób aranżacji - miałam wolną rękę.
Zanim ukształtował się pomysł ostateczny, upłynęło sporo czasu. Poszukiwałam inspiracji, oglądałam i  odrzucałam bez końca - dywany, kanapy, ławy, meble, farby, tapety, obrazy i ciągle nic. Wiedziałam jedynie, czego nie chcę, co do mnie nie pasuje, denerwuje, szybko znudzi; oglądałam tysiące produktów i aranżacji, ale moje wewnętrzne "ja" stale kaprysiło i szło w zaparte - nie o to, nie o to, nie o to chodzi. Nie irytowałam się jednak, przeciwnie - byłam zafascynowana. Po raz pierwszy w życiu mogłam sama dla siebie zaplanować wystrój całego wnętrza, dałam więc sobie czas na odkrycie swoich upodobań: co kojarzy mi się z relaksem? Jeśli lubię lato, to jakie? Jeśli nie chcę standardu, to jak uzewnętrzni się moja osobowość?
Ten proces poszukiwania był trochę jak film, którego zakończenie dla mnie samej było zagadką. Kumulacja tego wszystkiego co obejrzałam, skonfrontowałam ze swoim ego, przetrawiłam i odrzuciłam, pozwoliła mi na nowo odkryć siebie, dokładniej zrozumieć co mi odpowiada.
Ponieważ najbardziej relaksuję się nad morzem, zdecydowałam, że na ścianie chciałabym mieć fototapetę (lub obraz) przedstawiającą plażę. Liczyłam na to, że taka panorama powiększy mój pokój, doda przestrzeni, omami zmysły i możliwe, że nawet poczuję zapach morza. 
Rozpoczęłam więc poszukiwania tej jedynej, która do mnie "przemówi". Przysięgam, obejrzałam w internecie kilka tysięcy fototapet i obrazów. Spodobało mi się kilka, ale gdy na Allegro zobaczyłam TĘ, byłam już pewna, że właśnie o to mi chodziło. I wtedy, lawinowo, niemal błyskawicznie narodził się wreszcie pomysł na całość. Przedstawiam zatem moją oazę spokoju:

Tę fototapetę wybrałam z kilku tysięcy zdjęć dostępnych w internecie. Linia horyzontu wypada tak, by w naturalny sposób oddać perspektywę. Chodziło mi o "możliwość" kontemplowania morza,  z "drugiego rzędu" leżaków ustawionych na plaży, albo z tarasu

Parawan upleciony z naturalnych surowców okala strefę wypoczynku,  komponuje się z dywanem i meblami i podkreśla kameralny klimat mojej małej nadmorskiej plaży. Wzór poduszek na sofie zainspirowany parawanem.

Widok od strony parawanu: odmieniona, dzięki pokrowcowi sofa Klobo.  Za nią, w narożniku kryje się spora komoda, do tego stopnia niewidoczna, że nikt  nie zwraca na nią uwagi.
Zależało mi, by do fototapety dobrać lekkie kanapki, które nie odstawałyby dziwne od plażowych leżaków. Lubię meble proste i funkcjonalne i uniwersalne. Do tego miały być niedrogie. Wybór był dla mnie oczywisty - meble z IKEA !
Oto, co wykorzystałam do urządzenia tego wnętrza:
  • dwuosobowa sofa Karlstad z pokryciem Sivik beżowy (1300 zł, pokrycie jest obecnie niedostępne, ale dziś wybrałabym pokrycie Lindo beżowy)
  • kanapka Klobo (350 zł), dla której uszyłam pokrowiec z narzuty Bomull w kolorze naturalnym (ok. 26 zł, lecz niestety ten kolor jest już niedostępny)
  • prostokątny stolik Lack w okleinie brzozowej (70 zł), który porusza się na kółkach Rill (40 zł)
  • lampa z kloszem Orgel (20 zł) wykonana z papieru czerpanego zwisa nad ławą
  • parawan (ścianka działowa IKEA PS PLANK - 400 zł) wykonany z liści bananowca, liści palmowych, trawy morskiej i włókna kokosowego. Jego wysokość (ok. 162 cm stała się wyznacznikiem maksymalnej wysokości, na jakiej powieszono obrazy czy regał
  • lampki  Glansa (130 zł) - dają miłe światło (LED), można je dowolnie ułożyć na blacie, podłodze, w wazonie lub rozwiesić (np. na parawanie). Zaznaczam, że mam wielki sentyment do lampek choinkowych  :-) 
Ponadto wykorzystałam:
  • fototapetę papierową wyszukaną na Allegro (ok. 150 zł z przesyłką) - dzięki niej mój taras nabrał przestrzeni i klimatu plażowego
  • ramę aluminiową 60 x 80 cm (60 zł) do oprawienia reprodukcji
  • reprodukcję "Łódź portowa" David Briggs  (40 zł)
  • dywan 160 x 220 cm beżowy z jasno-  i ciemnobrązowym wzorem (kupiony w Leroy Merlin, cena ok. 450 zł) 
  • farby do ścian firmy Dekoral : "słodka gruszka" i "soczysta papaja"
Zrobione we własnym zakresie:
  • poduszki na kanapie Karlstad - pokrowce są uszyte z materiałów IKEA (Minna ciemnobrązowy 20 zł/ mb, Lenda beżowy 16 zł/ mb, naturalny z resztek narzuty, z której wcześniej uszyłam pokrowiec na Klobo); wymiary poduszek są takie same, jak tych z IKEA.
Poduszka z prawej powtarza charakterystyczne elementy obrazu, natomiast ta z lewej jest abstrakcyjną wariacją na temat obrazu, która zresztą bardziej mi się udała.
  • osłonka na doniczkę z zamioculcas - uszyłam ją z materiału Lenda biały i beżowy (początkowo zszywałam kawałki materiałów żeby zrobić bieżnik na ławę, ale rozmyśliłam się i właśnie tak wykorzystałam materiał)
  • pokrowiec na taboret, na którym zwykle stawiam kwiat, umieszczony za kanapami został uszyty z materiału Bomull. Czy coś tu nie przypomina budowli z piasku? W ten sposób "wciągnęłam" plażę do pokoju
Ten motyw "ząbków" wykorzystałam również szyjąc osłonki na podstawki doniczek

  • kanapy są ustawione pod kątem ok. 40 stopni względem widoku na plażę, dlatego za Klobo powstała trójkątna przestrzeń. Tam właśnie została zbudowana komoda otwierana od góry. Jest niemal niewidoczna, a jednocześnie bardzo pojemna. Przechowuję w niej m. in. rzeczy posezonowe
Siedząc na którejś z kanap, często spoglądam na moją plażę, albo na przeciwległą ścianę pokoju. A tam...  

...a tam zamiast tradycyjnego telewizora wisi abstrakcyjny obraz. Poniżej stare szafki segmentowe (naturalna okleina jasny dąb), odnowione przez pomalowanie blatów, boków i krawędzi drzwiczek.

Obraz się znudził? Nic nie szkodzi, w pięć minut mogę zmienić ułożenie przejrzystego i szala za szybą powstanie nowy niepowtarzalny wzór  (rama aluminiowa Stromby 51 x 71 cm, cena 26 zł w IKEA, arkusze papieru kolorowego - sklep plastyczny).  Rama i szyba są zespolone, mocowanie tyłu łatwo się zakłada i demontuje, co bardzo ułatwia tworzenie nowego obrazu.

Mój "taras przy plaży" zajmuje ok. 2/3 pokoju, lecz to nie wszystko. Na zdjęciu drugim widać parawan, przez którego szpary przedziera się słońce wpadające przez okno. O tym, co jest za parawanem opowiem innym razem. Jest tam drugie moje "królestwo", ale zupełnie innego rodzaju. 

fototapeta z widokiem na morze, widok z tarasu, fototapeta z plażą, widok na plażę, strefa wypoczynku, tropikalna plaża,  pokrowiec na Klobo, parawan IKEA, tropikalny pokój, komoda otwierana od góry